.....
Jest piątek rano - przed długim weekendem 28 października - w pracy .
Co chwile ktoś przychodzi mówi "widzieliście kotka na portierni", "widziałas tego pięknego kotka", "bidulek już tak dwa dni się kreci", "widać że oswojony"....
Jest zimno, mokro, obok ruchliwa jezdnia i parking.
Hmmm zaniepokoiło mnie to trochę.
W okolicach godz 10tej znalazłam go na schodach naszego biurowca na II piętrze.
Szukał kotek ciepełka - sam przyszedł.
Dał się wziąsć na ręce, cudoooownie mruczał i niczego się nie bał.
Niesamowicie odważny kotek.
Ale co tu robić ... w pracy mam być do 17stej.
Cóż pozostało zanieść go do Pani Ali w budynku obok, która kocha kotki i miała możliwosć go przechować.
Opiekuje się/dokarmia wszystkie kotki które zawędrują do naszej firmy.
Z biegiem czasu dojrzewałam do myśli, aby go zabrać do domu.
Chętni byli rano, ale się szybko wykruszyli.
Ale jak to zostawić takie małe cudo na ulicy na zmarnowanie .... serducho mi nie pozwala, a tu długi weekend za momencik.
Mocne postanowienie ... biorę do domu .
Tylko co moje koteczki powiedzą, które innego kota na oczy (w cztery oczy) nie widziały.
Eeeeeeeeeeeeeeech niech się dzieje.
Kotek wylądował w łazience na kwarantannie
Chyba był w szoku, bo spokojnie sobie po prostu był, najadł się wykupkał i spał.
Moje koty z drugiej strony drzwi siedziały jak zahipnotyzowane,
Oczywiście od razu kontakt do Gosianki Wrocławianki "Za Moimi Drzwiami" po radę :-)
W sobotę rano wyskoczyliśmy do weterynarza na przegląd do naszej ulubionej przychodni "Dona".
Pani dr stwierdziła ze kotek jest zadbany, żadnych widocznych chorób nie widać.
Doszłysmy do wniosku że, albo komus uciekł, albo został porzucony.
No i co najważniejsze to jest ONA :-) :-) :-)
Nadałam jej robocze imię GINA !!!
Z łazienki przeniosłam ja do pokoju, ma okno,zabawki i piernatki.
Miseczki i roboczą kuwetkę.
Ale strasznie, ale to strsznie miaukoli.
Drapie też okropnie drzwi .... co mnie martwi - bo są nowe.
Cóż pozostało zamienić rezydentów na gościa i pozwolić jej pohasać po mieszkaniu.
Młode to i wszędzie jej pełno.
Ona widzę MUSI być tam gdzie człowiek ..... no MUSI .....
W tej chwili jest wieczorek i koteczki są wszystkie wypuszczone, każdy w innym kącie pod kontrolą.
Nie wchodzą sobie w drogę ... czasami którys posyczy trochę.
Nie wchodzą sobie w drogę ... czasami którys posyczy trochę.
Na noc ich zakwateruję odpowiednio.
Pysieńka jakas przestraszona jest bardzo ....
Tygrys obserwuje i obserwuje i obserwuje .....
Dobra !!!!
Weekend minie i co ?
Uzgodniłysmy z Panią dr że wrzucimy ogłoszenie na str przychodni na FB.
Może ktoś szuka kotki.
(Ja moje bym szukała dniami i nocami w takiej sytuacji)
Zobaczymy czy ktoś pytał o kotka, czy ogłoszenie jakies wywiesił.
Jak się znajdzie właściciel/opiekun to nie ma żartów.
Musi okazać książeczkę.
Udowodnić że kotek jest jego np. jakimiś zdjęciami.
Jak się własciel/opiekun nie znajdzie to mamy już chętny domek.
Domek ludzi którzy już mieli kotki i wiedzą jak się opiekować .
A Gina jest najwspanialszym kotkiem pod słońcem.
Nie gryzie, nie drapie, lubi na rączki, mruczy slicznie .... grzeczna wspaniała dziewczynka.
Kotek marzenie :-)
Przyznaję zaryzykowałam i mam nadzieję, że żadnej choroby nam nie przyniosła i że następny dobry uczynek będzie nam zaliczony. Mi i moim kotkom :-) :) :-)