niedziela, 30 października 2016

Dokociłam się ... na chwilę - Gina :-) :-) :-)

.....
Jest piątek rano - przed długim weekendem 28 października  - w pracy  .
Co chwile ktoś przychodzi mówi  "widzieliście kotka na portierni", "widziałas tego pięknego kotka", "bidulek już tak dwa dni się kreci", "widać że oswojony"....
Jest zimno, mokro, obok ruchliwa jezdnia i parking.
Hmmm zaniepokoiło mnie to trochę.
W okolicach godz 10tej znalazłam go na schodach naszego biurowca na II piętrze.
Szukał kotek ciepełka - sam przyszedł.
Dał się wziąsć na ręce, cudoooownie mruczał i niczego się nie bał.
Niesamowicie odważny kotek.
Ale co tu robić ... w pracy mam być do 17stej.

Cóż pozostało zanieść go do Pani Ali w budynku obok, która kocha kotki i miała możliwosć go przechować.
Opiekuje się/dokarmia wszystkie kotki które zawędrują do naszej firmy.
Z biegiem czasu dojrzewałam do myśli, aby go zabrać do domu.
Chętni byli rano, ale się szybko wykruszyli.
Ale jak to zostawić takie małe cudo na ulicy na zmarnowanie .... serducho mi nie pozwala, a tu długi weekend za momencik.

Mocne postanowienie ... biorę do domu .
Tylko co moje koteczki powiedzą, które innego kota na oczy (w cztery oczy) nie widziały.
Eeeeeeeeeeeeeeech niech się dzieje.

 Kotek wylądował w łazience na kwarantannie
Chyba był w szoku, bo spokojnie sobie po prostu był, najadł się wykupkał i spał.
Moje koty z drugiej strony drzwi siedziały jak zahipnotyzowane,
Oczywiście od razu kontakt do Gosianki Wrocławianki "Za Moimi Drzwiami" po radę :-)

W sobotę rano wyskoczyliśmy do weterynarza na przegląd do naszej ulubionej przychodni "Dona".
Pani dr stwierdziła ze kotek jest zadbany, żadnych widocznych chorób nie widać.
Doszłysmy do wniosku że, albo komus uciekł, albo został porzucony.
No i co najważniejsze to jest ONA :-) :-) :-)
Nadałam jej robocze imię GINA !!!


Z łazienki przeniosłam ja do pokoju, ma okno,zabawki i piernatki.
Miseczki i roboczą kuwetkę.
Ale strasznie, ale to strsznie miaukoli.
Drapie też okropnie drzwi .... co mnie martwi - bo są nowe.
Cóż pozostało zamienić rezydentów na gościa i pozwolić jej pohasać po mieszkaniu.
Młode to i wszędzie jej pełno.
Ona widzę MUSI być tam gdzie człowiek ..... no MUSI .....


W tej chwili jest wieczorek i koteczki są wszystkie wypuszczone, każdy w innym kącie pod kontrolą.
 Nie wchodzą sobie w drogę ... czasami którys posyczy trochę.
Na noc ich zakwateruję odpowiednio.
Pysieńka jakas przestraszona jest bardzo ....
Tygrys obserwuje i obserwuje i obserwuje .....
Mała jest odważniejsza niż oni, nic sobie z nich nie robi.
 



Dobra !!!!
Weekend minie i co ?
Uzgodniłysmy z Panią dr że wrzucimy ogłoszenie na str przychodni na FB.
Może ktoś szuka kotki.
(Ja moje bym szukała dniami i nocami w takiej sytuacji)
Zobaczymy czy ktoś pytał o kotka, czy ogłoszenie jakies wywiesił.


Jak się znajdzie właściciel/opiekun to nie ma żartów.
Musi okazać książeczkę.
Udowodnić że kotek jest jego np. jakimiś zdjęciami.


Jak się własciel/opiekun nie znajdzie to mamy już chętny domek.
Domek ludzi którzy już mieli kotki i wiedzą jak się opiekować .
A Gina jest najwspanialszym kotkiem pod słońcem.
Nie gryzie, nie drapie, lubi na rączki, mruczy slicznie .... grzeczna wspaniała dziewczynka.
Kotek marzenie :-)





Przyznaję zaryzykowałam i mam nadzieję, że żadnej choroby nam nie przyniosła i że następny dobry uczynek będzie nam zaliczony. Mi i moim kotkom :-) :) :-)


22 komentarze:

  1. Brawo!!! Trzymam kciuki za szybkie zadomowienie Giny w nowym domku (moje doświadczenie mówi mi, że to wyrzucona kicia niestety)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami się zastanawiam jaki to "był" domek i czy ja szukają.
      Okaże się po długim weekendzie ...

      Usuń
  2. O! Już masz domek dla niej? Suuuper!
    Poczytaj tu: https://pieswswetrze.blogspot.com/2016/10/pan-kot-kajtek.html
    Może będzie tak samo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam .
      Wspaniała historia i jak fajnie napisana :-)
      Mojej kici też życzę takiego happy endu .... bardzo ...

      Usuń
  3. Ma szczęście koteczka że trafiła na Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez tak myslę.
      Jest kochanym kotkiem :-) :-) :-)
      Należy jej się domek .... dobry domek.
      Najbardziej zadziwia mnie ze wśród 40 osób w pracy rozczulali się wszyscy, ale na gadaniu się kończyło ... jak zwykle.

      Usuń
    2. Niestety przeważnie tak jest, że ludzie ciumkają, zastanawiają się, ale jak przyjdzie do czynów to chętnych brak. Jak znalazłam Witka kilka osób było chętnych, "gdyby się właściciel nie znalazł", ale jak się faktycznie nie znalazł, to już nikt chętny nie był do przygarnięcia kociaka.... Dobrze, ze mała trafiła na Ciebie, możliwe że komuś zginęła, ale może się okazać, że została wyrzucona :(

      Usuń
    3. Ludzie czasami lepiej niech milczą, bo tylko w tzw gębie mocni.
      Eeeeech .... teraz to się modlę, aby potencjalny chętny nowy domek się nie rozmyslił :-(
      A Witulek Twój to szczęściarz nad szczsciarzami ... i taki kochaniutki.
      A jak wróci do starego domku i jeszcze raz ją znajdę na przysłowiowej ulicy to wiadomo co zrobię ....

      Usuń
  4. Juz myslalam ze zostanie, sliczne ma futerko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie wiadomo hahahhaha ... jak się skończy.
      Jednak moi rezydenci stresują się widzę, więc lepiej jak znajdziemy stary domek albo nowy.
      Kotka jest cudna :-)

      Usuń
  5. Piękna koteczka :-) Najważniejsze że przed nią dobre perspektywy - będzie miała domek :-)Trzymam kciuki za jak najlepsze rozwiązanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami myslę że lepiej by było gdyby stary domek się nie znalazł.
      Jak można samopas wypuszczać taką koteczkę przed sterylką .
      Malutkie drobniutkie dziewczątko ....
      Chyba że zwiała ... ale nikt jej nie szuka :-(

      Usuń
  6. Dobrze że ją zabrałaś ! ♥
    Od razu poznałam że to kotka , po kolorkach ;-))
    Cudna kicia , super że już masz dla niej domek , bo domownicy jak widzę deczko skonfudowani ;-)
    No chyba że właścieciel się odnajdzie ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przebuszowałam całego Twojego bloga Ewciu, aby poczytać jak to z Mikeszkiem było.
      Co na to Gucio i Karmelek.
      Moi pomału się uspokajają ... już mniej syczą.
      Pysia biedna tak się zestresowała że na ugiętych nogach chodziła, ciągnąc brzuchol po podłodze.
      Nawet odmawiała jedzenia ...
      Młoda zaanektowała ulubione miejsce Tygrysa to chłopak tez się denerwuje.
      No mogłaby trochę pokory okazać no :-) :-) :-) :-)
      A tak na serio to poczekam jeszcze na rozwój sytuacji ...
      Mam wrażenie ze jest lepiej .................

      Usuń
    2. Gucio był kilka dni wystraszony i nie spuszczał z Mikeszka oczu. Karmel niemal od razu go zaakceptował. Dziwne , bo myslałam że będzie odwrotnie. Mikesz długo miszkał za moją kanapą , nawet kuwetę mu postawiłam blisko żeby się nie stresował. Myślę że to żo on jest taki łagodny i spokojny przekonało nasze koty że nie ma się czego bać i dały mu spokój. Tą kuwetę koło łóżka zlikwidowałam chyba po 2-3 miesiącach - gdy zauważyłam że Mikesz już nie boi się sam chodzić po domu. Bo jak wiesz zawsze są jakieś oczy co obserwują ;-)
      Będzie dobrze , jak zobaczą ża nic im nie grozi ze strony kici , odpuszczą i wyluzują :-)

      Usuń
  7. Śliczna kicia. Zauważyłam że macie taki sam transporter jak my tylko kolor troszkę inny. Za ile go kupiliście? My za 80 parę złotych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pamietam ceny... dwa lata temu kupowałam.
      Ale jest praktyczny np na mojego dużego Tygrysa.
      A o koteczkę się martwię trochę ..... ale musi byc dobrze :-)
      Pozdrawiam :-)

      Usuń
  8. O Gina, śliczna kotka :) Wygląda prawie identycznie jak nasza Krysia, tylko że jest starsza ;) Pozdrawiam i zapraszam do nas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za odwiedzinki :-)
      Przy niej (kruszynka) widzę dopiero jak urosły moje upasione koty .....
      Biorę się za nich !!! :-)

      Usuń