Pogoda mi przez te 5 dni w Tatrach nie dopisała.
Jednak Tatry postanowiły się z mną cudownie pożegnać odsłaniając cały swój majestat.
Zasadniczo lubię mieszkać na Cyrhli /tym razem mieszkałam koło dworca/ u ludzi którzy mają ogród z widokiem na Tatry, gdzie uwielbiam przesiadywać obserwując wschody i zachody słońca.
Postanowiłam tam podjechać w dniu wyjazdu i się nie zawiodłam.
Spotkałam też moją ulubioną sąsiedkę - brązową krówkę. Można chodzić do gospodarza po mleko i takie mleko zsiadłe jest jak miód w gębie latem - smakuje nisamowicie. Krówka pasła się oczywiście na swojej łączce.
Przede mną było 11 godzin podróży autobusem całą noc. Poszłam jszcze rzucić okiem na Tatry - widok z pod mojego pensjonatu obok polany miejskiej;
Dotarłam do domu o 4 rano ... prysznic, mizianie kotczków, wyprostowanie kości i do pracy na 10 godzin. Nosem jeździłam po klawiaturze pod koniec dnia.
W domu kotek pilnował walizki, żebym przypadkim znowu gdzieś nie wyjechała.
Okazało się ze kotki tak bardzo tęskniły ze odkąd razm miszkamy /3 lata/ po raz pierwszy dzień przed moim przyjazdem zrobił któryś kupę w obu pokojach na dywan- chyba się podzielili rolami... No cóż wybaczyłam łobuzom, dywany i tak do prania idą "za chwilę" .... jednak kocia matka chrzestna która sie nimi opiekowała miała co sprzątać.
Za to dzisiaj odsypiam wszystko /dobrze ze mamy wolny dzień/, rano śniadanko oczywiście z oscypkiem. Pranie samo się robi i schnie na balkonie, wiem wiem święto ... ale trzeba wykorzystać to ze słonce świeciło i wszystko wyschło, bo po 17stej przyszła burza i lało sie z nieba jak z kranu.
A koteczki cały czas w poblizu ... tylko się podkładają do miziania i cały czas coś opowiadają ... :-)))
Miło wrócić do domku !!!!!! :-)
PS. Został mały niedosyt ... po Tatrach nie udało się pohasać ...
już przeczytałam na fb, że przed wyjazdem jeszcze wyrwałaś się w góry, zawsze coś :) na następny raz u górali zamów dobrą pogodę! ;) a futrzaki i tak grzeczne były, bywa gorzej
OdpowiedzUsuńStaram się je dobrze wychować hehehe ...
UsuńGdyby to było takie proste w plecaku bym słońce w Tatry zabrała :-)))
Koteczki się cieszą z Twojego powrotu...
OdpowiedzUsuńMimo wszystko jednak byłaś w górach,
a dla mnie to jednak za daleko...
Najgorsza jest podróż .... ale zmęczenie bardzo szybko mija :-)
UsuńTak pewnie zareagowały na stres, że Cie nie ma...
OdpowiedzUsuńFajnie, że naładowałaś akumulatory. :)
Akumulatorki Aniu ... akumulatorki ;-)))
UsuńAby naładować akumulatory musze tam być minimum 3 tygodnie, a odkąd mam koty - nie ma szans ....
Ale było byczo i to sie liczy :-)))
Stęskniły się kociaczki - dobrze, że już mają Cię z powrotem :)
OdpowiedzUsuńPiękne górskie widoczki!
Pozdrawiam
Przyznaję ze tez sie cisze ze ich widze :-)))
UsuńWidoki bajkowe ... jak zawsze :-)
Kotki się stęskniły, więc nie opuszczą Cię nawet na chwilkę :-))) Boją się, że znowu im gdzieś uciekniesz ;))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :-)))
Bardzo miłe są moje kociaki :-)))
UsuńNo kotki zawsze po przerwie tęsknią i potem ciągle na kolanach siedzą. Ja teraz w Monachium jestem i moje też są bez nas:( Na szczęście w niedzielę wracamy, a kociaki są z teściami więc ma je kto głaskać:) pozdrawiamy:)
OdpowiedzUsuńMoje tez miały opiekuna ale jak widać to nie to samo .... ;-)
UsuńA ja w Tatrach jeszcze nigdy nie byłam... Twoje zdjęcia jednak wzbudziły we mnie tęsknotę ogromną i chęć poznania tych pięknych miejsc...Może w tym roku się uda...
OdpowiedzUsuńKociambry stęsknione - nic dziwnego, ze nie chcą Cię z oczu spuszczać...
Pozdrawiam serdecznie i miziajki dla kudłatych zasyłam
Mizianki przekazane :-)))
UsuńA w Tatrach słońca życzę i wspaniałej widoczności ...
Może je pokochasz jak ja, albo sie zniechęcisz - to tez się zdarza :-)
Pozdrówka :-)))
Serce me w Bieszczadach zostało ale... kto wie... kto wie ;-))
UsuńPrzywitanie pierwsza klasa ;))
OdpowiedzUsuńAle ten powrót zaraz do pracy , to masakra ...
Pozdrawiam ciepło i głaski dla futerek :-)