Oto cała historia ... ku przestrodze ...
Uważajcie co jedzą Wasze koty.
Pewnego popołudnia kocio zaczął wymiotować troszke bardziej niż zwykle zadrza się kotom.
Poszlismy do weta , pierwsza diagnoza kotek sie zakłaczył. Dostał specjalną pastę .
Minęło kilka dni ale nie było lepiej ... tylko co raz gorzej.
Zrobiliśmy koteczkowi prześwietenie i co ... OKAZALO SIĘ ŻE KOTEK COŚ
ZJADŁ ... jednak wygladało to na coś niewielkiego i pozostała nadzieja że sam to wydali .
Jednak nic z tego było jeszcze gorzej.
Przestał jeść ... zaczęliśmy chodzić na kroplówki. Po dwóch dniach pewnej nocy kot zaczął strasznie zawodzić, nawet nie wiem jak to nazwać było widać że bardzo cierpi. Wymiotował już co godzinę, patrzył oczami proszącymi o pomoc . A ja ... ja myślałam ze zwariuję, chciałam mu pomóc ale nie wiedziałam jak - trzeba było czekać do 9 rano aż otworzą przychodnię.
Jest sobota rano zrobiliśmy koteczkowi prześwietlenie ponownie.
Fakt obiekt przemieścił się ale okupione to było strasznym cierpieniem koteczka.
Pan doktor zalecił parafinę ale nic nie pomogło dzwonimy do doktora o 18stej że kotek nadal jest zakorkowany i strasznie cierpi .
Decyzja : "proszę przyjechać za godzinę, będziemy Tygrysa operować".
Zakotłowało się w mojej głowie; strach ze nie przeżyje osłabiony kotek tej operacji i z drugiej strony radość że po operacji skończą się jego cierpienia.
Sobota - wieczór , w przychodni pusto. jest tylko Tygrysek, Pan doktor z żoną też lekarz weterynarii i JA.
Operacja trwała prawie dwie godziny. Kotek przeżył ... zdrowy kocio ze wspaniałymi wynikami , młody - dał rade. No i ogladamy wydobyty przedmiot z brzusia .... hmmmm i co to jest .
Niby pędzelek /taki do plakatówek/, niby końcówka od wędliny . Zdjęcie rtg pokazywało tylko kawałek sprzączki wokół tego przedmiotu. ale widać jaki zrobił się zator z kocich kłaczków .... prawdziwy korek.
Tak więc ta operacja uratowała kotkowi życie.
Godzina po operacji .
Przez kilka dni chodziliśmy nadal na kroplówki, Tygryso dostawał zastrzyki; antybiotyk, przeiwbólowy ,przeciwwymiotny i jeszcze kilka innych. W transporterku termofor , kocyk, kotek prawie 8 kg .... oj było co dźwigać ;-)
Nie chciał jeść i to był problem gdyż nie jadł od 7 dni ... kroplówka ratowała mu życie.
W pierwszy dzień dostawał strzykawą do pysia sosiki z seszetek - wypluwał.
Za radą Amyszki dostał tez żółtko strzykawą do pysia - opluł się na żółto.
Ale jak mówiła Amyszka ... każda połknięta kropelka to juz coś.
Postanowiłam kupić u weta puszeczki z karmą w postaci pasztetu plus strzykawę do lewatyw /najmniejszą/ no i taki rozcieńczony pasztecik wstrzykiwałam kotowi do pysia.
Upaprani byliśmy oboje ... ja po łokcie a kot cały :-) Ale zawsze trochę z tego "zjadł' i tak z dnia na dzień więcej...
Kocio nie był zbyt szczęśliwy nie mył się od tygodnia, upaprany cały od leków i jedzenia .
Normalnie wyglądał jak żul hehehe. Kubraczki miał dwa wiec tylko zmienialiśmy i praliśmy na okrągło :-)
Potem jeszcze doszły leki do pysia na szczęście mniejszą strzykawą .
Pomału dochodził do siebie i nawet ładnie mu w kubraczku w kolorze zielonym :-)
Za to Pysia na całą sytuację zareagowała niejedzeniem przez dwa dni - tak się dziewczyna zestresowała.
Prychała i syczała na brata strasznie. Przynosił obce zapachy, chory był, brudny był nie chciał sie bić/bawić ... ale na szczęście głód zwycieżył .
Teraz razem jedzą ...... jaki wspaniały widok ;-) ;-) :-)
Tak więc powiem Wam, ze nerwów mnie to sporo kosztowało - kasy tez sporo. Mam wspaniałego szefa /też ma kota i psa/ który nie robił problemów gdy trzeba było wymykać sie z pracy. Ale czego nie robi sie dla domowego zwierzaka.
Uważajcie co jedzą/pochłaniają/łykają wasze koty.
Mój Tygrys to łakomczuch często karmę połyka nie gryząc i to go zgubiło, bo może gdyby spróbował to pogryźć wyplułby od razu .....
Aleeeeeeeeeeeee jaki przytulaśny teraz sie zrobił ..... cieplutka, puchata przylepka.:-)
Gdy już mamy za sobą problemy zdrowotne, stresy z tym związane, odrabianie codziennie do wieczora wszystkich przepustek w pracy ..... mam wreszcie czas na wizyty u Was z komentarzem, a nie tylko czytanie na szybcika.
Serdecznie dziękuję Wam za wsparcie :-)
Wszystkiego dobrego na Święta :-)))))))))))
Wszystkiego dobrego na Święta :-)))))))))))
biedny Tygryso! ale juz lepiej :)
OdpowiedzUsuńOooo zdecydowanie lepiej ... juz broi ;-)
Usuńcale szczescie ze tygrysek uratowany w pore, oby wiecej sie nie przydarzylo i to zadnemu kotkowi :)
OdpowiedzUsuńOj nie zyczę zadnemu kotkowi i włascicielowi też .... :-)
UsuńBiedulek, dobrze, że wszystko się dobrze skończyło.
OdpowiedzUsuńStrasznie sie z tego cieszę :-)
UsuńNo to Tygrysso się wycierpiał biedaczek, a Wy razem z Nim. Całe szczęście, że dobrze wszystko się skończyło. Moja Bunia jako kocie zjadła igłę z nitką o czy przekonaliśmy się dopiero podczas sprzątania kuwety bo połyk był wyraźnie widoczny w koopie :( Całe szczęście, że bez problemów sam przeszedł przez przewód pokarmowy, a jak nawet wet nie umiał powiedzieć. Mieliśmy więcej szczęścia od Tygryska. Głaski dla obu kocich istnień i wesołych świąt dla Was.
OdpowiedzUsuńOj wycierpiał się biedaczysko ... a jak serce boli gdy chcesz pomóc a nie wiesz jak ...
UsuńZ tą igłą to mieliście niesamowite szczęście, aż nie do wiary ... ale kociaki różne rzeczy zjadają ...
Głaski przekazane i odpozdrawiamy serdecznie :-)))))
Wyobrażam sobie co przeżywałaś.Cieszę się,że Tygrys doszedł do siebie i faktycznie:do pyszczka mu w zielonym:)
OdpowiedzUsuńPrawda ??? Uroczy kubraczek ;-) Ma dwa jeden z białymi a drugi z czarnymi wstążkami ...
UsuńOMG. Szczęście w nieszczęściu, że ta końcówka od kiełbasy miała kawałek metalu, bo gdyby nie to, to prawdopodobnie nie wyszłoby nic na prześwietleniu i nie byłoby wiadomo, o co chodzi. Tak zwykle w przypadku połkniętych nici bywa.
OdpowiedzUsuńU mnie kotka kiedyś pożarła foliową torebkę z dwoma kawałkami drewna po rolmopsach (wygrzebała z kosza na śmieci). Po 1,5 dniu zwymiotowała sama na szczęście...
Ojej to całe szczęście ze zwymiotowała ... że się jej udało.
UsuńTygrys tez się męczył ale nie dał rady.
I masz racje ze tam był kawałeczek metalu ..... on zdecydował o operacji .......
Szkoda gadać ....
Hasa juz chłopak z łysym brzuchem , a mi sie buzia uśmiecha :-)
O rany, ale historia! Dobrze, że wszystko skończyło się dobrze! Kochany Tygrysek.
OdpowiedzUsuńNooo taki kochaniutki przylepka sie zrobił ... asystuje cały czas ....
UsuńDobrze już jest ;-)
Ale przeżycia... Szok!... Uff!!! Dzielny Kocio i Wy dzielni...
OdpowiedzUsuńKotek był dzielniejszy niz ja :-)
UsuńWspółczuję przeżyć i Tobie i Tygrysiowi i Pysi. Wiem co znaczy jak kotek choruje :( , ale dobrze, że ta historia ma szczęśliwe zakończenie :). Ja ze względu na swoje robótki jestem strasznie przewrazliwiona na wszelkiego rodzaju rzeczy, drobiazgi, których nigdy nie zostawiam bez nadzoru.
OdpowiedzUsuńO Tobie właśnie Aniu pomyślałam .... apropo robótek, koralików itp.
UsuńAle koralik jakoś by przez kocia przeszedł myśle, ale nigdy nic nie wiadomo.
Ta nasza "przeszkoda" zbierała kłaczki i to był problem.
Ale teraz już jest ok .....:-)
O matko, ale przeżyliście! Bidulek malutki, stresu się najadł, ale dobrze, że już sam je i jest coraz lepiej :))) Dużo, dużo, bardzo dużo zdrówka dla Tygryska przesyłamy razem z Baletnicą :)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za życzenia ...... jeszcze sie nigdy tak o żadnego zwierzaka nie martwiłam jak teraz :-)
UsuńDla Baletnicy mizianki przesyłamy ............. :-) :-) :-)
Biedny Tygrysek, tyle wycierpiał, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło! Uff! Zapraszam na mojego bloga:
http://psianiol.blog.onet.pl/ Pozdrawiam świątecznie. Ania
Odpozdrawiamy :-)))
UsuńW odwiedzinki napewno wpadne do Ciebie :-)
Jejku, biedactwo.. Dobrze że wszystko skończyło się szczęśliwie dla Tygryska i w porę zareagowaliscie. Trzeba uważać a najgorsze że kota nie zawsze się da upilnowac. Na szczęście już wszystko w porządku spokojnego świętowania i odpoczynku Wam życzę:)
OdpowiedzUsuńNo nie da sie łotra łakomczucha upilnować.
UsuńTeraz go pilnuje jak cień .... mysle ze mi to minie w końcu :-)
Pozdrówka i mizianki dla A. :-)
To rzeczywiście mieliście straszne przygody. Faktycznie nigdy nie wiemy co te nasze koty zjedzą.. choćby z podłogi, przez przypadek... Całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło! Wymiziaj Tygryska ode mnie i wypoczywajcie w te święta :)
OdpowiedzUsuńWymizialam i wytarmosiłam ...... az sie zbuntował i pobiegł do kuchni ......:-)
UsuńDobrze, że już po tym horrorze. Kocik się wycierpiał, Ty też, ale najważniejsze, że jest coraz normalniej a Tygrysio dochodzi do siebie.
OdpowiedzUsuńZ tym uważaniem, to sama wiesz, że nie upilnujesz, starać się tylko można..
Wesołych Świąt, odpoczywajcie :)
No nie da sie ich upilnować ...
UsuńKoty sa zbyt ciekawskie i łakomczuchy , przynajmniej moje.
Nigdy nie wiadomo co do pysia wezmą ...
Pozdrówka:-)
To wspaniale że już wszystko w porządku. Biedulek :)
OdpowiedzUsuńA jak ja sie cieszę .... wybaczam mu wszystko ;-) Póki co ....
UsuńOjej, biedactwo. Dobrze, ze wszystko skończyło się pomyślnie. Zdrowiej Tygrysku.
OdpowiedzUsuńMasz rację. Trzeba pilnować.
Trzymajcie się :*
Trzymamy się .... gdyby nie ten łysy brzuch można by zapomnieć o wszystkim :-)
UsuńPozdrówka :-)
Bardzo współczuje tych przeżyć I bezsilności do czasu operacji :(( Szkoda że wet tak zwlekał z operacją .
OdpowiedzUsuńNa szczęście dla kota wszystko dobrze się skończyło ,ale w takich wypadkach czas jest bardzo ważny !
"Po pierwsze, trzeba pamiętać, ze LICZY SIĘ CZAS postawienia właściwej diagnozy i rozpoczęcia prawidłowego leczenia, przez kompetentnego, doświadczonego weta.
Każda doba zwłoki to powstawanie/rozwijanie się stanu zapalnego jelit, a w dalszej kolejności wątroby i trzustki. Lub zatruwanie kota toksynami, jeśli stolec zalega w jelicie kilka dni. Zwykle zatwardzenie, trwające dłużej niż kilka dni, może być dla kota śmiertelne."
"Po operacji kot powinien być odżywiany pozajelitowo przez co najmniej 3 dni ..."
O tym można poczytać tutaj :
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=70856
Głaski dla kotecków :-)
Głaski przekazane :-) !!!
UsuńNasz wet tez stwierdził, ze już w takich przypadkach nie będzie czekał aż samo wyjdzie. Na szczęście wszystko sie dobrze skończyło. M-c po operacji zobaczymy jakie ma kotek wyniki i wierzę ze będa wspaniałe.
Ja wszystko wiem o czym piszesz , straszny miałam kocioł w głowie i mnóstwo wątpliwości., czy lekarz się nie myli, czy to co robi jest akurat dobre w danym momencie ... zupełnie jak u ludzkiego lekarza - trzeba ufać aby nie zwariować.
Najważniejsze ze jest dobrze -ZDĄŻYLIŚMY- kupy są, kotek je, hasa tzn wariuje ile się da, dokucza Pysi.
Czyli wszystko po staremu i oby tak zostało.
Z Całego serca dziękuję Tobie za wsparcie i za dobre rady ... gdy nie wiedziałam jak sobie z tym niejadkiem poradzić.
Milion głasków, mizianek i całusków dla koteczków przesyłam :-) :-) :-)
To co powyżej napisałam to tylko jako dodatek do tematu, jako porada dla tych których coś takiego może spotkać w przyszłości.
UsuńBo tu to się obyło bez tragedii ,choć niewiele brakowało prawda ?
Jakbym mogła to bym Tygryska wyściskała osobiście ,a tak to tylko wirtualnie mogę ;)
Wyściskaj i ucałuj to bure futro ! :-)-)-)
Dla Ciebie buziaki :-D
Możesz go wymiziać osobiście :-)
UsuńNastępnym razem w drodze z nad morza lub nad morze zahaczycie o nasze miasto ... zapraszam :-)
Wirtualnie i w realu go miziam od was wszystkich ... już zaczyna uciekacć;-) ;-) :-) :-) :-)
Pozdrówka ;-)
BiednyTygrysek, bardzo współczuję Wam tych przejść Alu. Oby w Nowym Roku omijały nas i nasze futerka wszelkie choroby i nieszczęśliwe przypadki. U nas tak w noc po wigilii Gacuś się pochorował, ale na szczęście już mu przeszło, ale też najadłam się strachu, brrrr. Najgorsze jak coś niedobrego dzieje się z kochanym zwierzaczkiem, a on nie wumie nam powiedzieć co mu dolega.
OdpowiedzUsuńOj Gacusiu nie rób takich niespodzianek kochany koteczku .......
UsuńMasz racje Aniu najgorsze jest gdy chcesz pomóc a nie wiesz jak ......można spanikować.
Moje koty maja zakaz zjadania dziwnych obiektów ... hehehe
Ciekawe czy posłuchają łotrzyki :-)))
Mizianki dla koteczków i głaski dla psiaka przesyłam.
Pozdrówka:-)))
Zdrówka dla Tygryska i wszystkiego dobrego na Nowy Rok,bez stresu i zmartwień.
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie :-)
UsuńCieszę się, że udało się uratować kotka. Przeciętny człowiek pewnie by czekał, aż sam się wyliże, grr...
OdpowiedzUsuńBury trzymał za niego kciuki :)
...... tak albo by go wywiózł na drugi koniec miasta i porzucil. Ja sobie tego nawet wyobrazić nie potrafię. Zapożyczyłabym się ale na lekarza musi być i "członka rodziny" trzeba ratować.
UsuńTen kotek takimi pięknymi oczami proszącymi o pomoc patrzy w oczy i co .... trzeba pomóc za wszelka cenę ...
Dla Burego mizianki i podziękowania .... kto kotka lepiej zrozumie jak drugi kotek :-) :-) :-)
Pozdrówka :-)))))))))))
Nawet nie chcę sobie wyobrażać nerwów i strachu ile Cię to kosztowało...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że już po wszystkim, że wszystko dobrze się skończyło...
Oby kociambry już zdrowe były
Wszystkiego dobrego dla Was
Dziękuję :-)
UsuńEeech tych nerwów i strachu nie życze nikomu .... ten kto ma zwierzaka w domku zrozumie ...
Pozdrówka i mizianki dla Venus :-) :-) :-)
O cholercia .... moze to tez był taki przypadek zakorkowania, a może jakaś choroba nerek ... teraz juz sie nie dowiemy. Współczuję bardzo, tez cierpiał biedaczek strasznie :-(
OdpowiedzUsuńJuż dobrze ... broi, hasa wariuje :-)
OdpowiedzUsuńWidać że wraca do formy , a po zdjęciu kaftanika jest już całym sobą :-))))
Nawet Łysy brzuchol do miziania wystawia ... a to już coś :-)
Co za histroia ....
OdpowiedzUsuńI całe szczęście ,że się tak dobrze skończyło...
Głąski dla obu kotków , dużo głasków.
Kotuś widzę słusznej wagi :-)))
Dziekuję :-)
OdpowiedzUsuńKawał chłopa z niego to fakt ... i jeszcze mu sie shudło 1kg ....
Zdróweczka życzę kotkowi i spokoju właścicielce. Moje zwierzaki też często zjadały co popadnie, bo nie uda się tego uniknąć i upilnować, ale na szczęście same sobie z tym radziły,
OdpowiedzUsuńOj przyda się i zdrówko i spokój :-)
UsuńNo wlasnie zalezy CO zjedzą te łotry kochaniutkie .... :-)
najważniejsze, że już ok :) tylko mu przekaż, żeby siostrze nie dokuczał!! Szczęśliwego Nowego Roku dla Was wszystkich :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie .... on jej strasznie dokucza. Pyśka go zapczepia dla zabawy /to widać/ a ten ja tłucze , tarmosi i podgryza. Strasznie mi żal koci. Jak jestem w domu to ich pilnuje, ale jak nikogo nie ma to nawet nie chce mysleć.
UsuńTo nie jest dobry brat :-(
Również wszystkiego dobrego w Nowym Roku - samych dobrych dni :-)))
zostawiłam komentarz i wcięło?
OdpowiedzUsuńNie wcięęęęęęęęęęło :-)
UsuńBiedny Tygryso. Ale historia. Zapraszam.
OdpowiedzUsuńNacierpiał sie łotrzyk .... ale teraz juz broi.
UsuńNiech tylko uważa co je .... osiłek :-0
Wpadnę do Was na pewno :-)
o mamo co za historia, mój Lemon też bardzo często połyka karmę w całości, potem jak mu źle się ułoży na żołądeczku to potrafi wszystko zwymiotować...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że już takich przygód nie będzie Wam Tygrys dostarczał ;)
Łakomczuchy tak mają hehehe
UsuńNajważniesze aby nie połknął czegos innego niz jedzonko ,,,
Tygrys chyba juz drugi raz takiej przygody by nie przezył,,,
Ale jak go upilnowac ..........................
Mizianki dla Lemonka :-)))))))))))))
Całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło. Jejku jak to z naszymi ukochanymi zwierzakami trzeba uważać. Nigdy nie wiadomo co im przyjdzie do głowy. Bardzo się cieszę, że już po. Tygrysek będzie teraz coraz silniejszy. Ściskam Was mocno i życzę aby takich przygód więcej nie było. Spokoju i zdrowia życzę. Wygłaskaj Tygrysa i Pysię ode mnie :-)
OdpowiedzUsuńDziekuję
UsuńKoty wymiziane :-)
U mnie juz spokój ... odrasta futerko...
Teraz trzymam kciuki za Twojego choruszka ... trzymam mocno ...
Mizianki przesyłam :-)
Good post. I will want some time to absorb your article..
OdpowiedzUsuńHot Air Ballooning Games
Regards ... :-)
UsuńJa też nosiłam taki fartuszek, ale po sterylizacji :)
OdpowiedzUsuńBył niewygodny i go ściągnęłam parę razy. Ale teraz już go nie muszę nosić :)
Zapraszam do mnie--> http://dwaogony.blog.pl/
Tygryso tez mógłby go zdjac wczesniej, ale jak go nosił nie wskakiwał wysoko i o to chodziło.
UsuńTen kaftan robił tez czasami za śliniaczek :-)
Odwiedzimy Was na pewno :-)))))